Biżuteryjny powiew wiosny

Wiosenne porządki w czeluściach szaf zaowocowały odkryciem – matko z córką, ile ja mam jeszcze w domu tych koralików, łączników, łańcuszków, rzemyczków itp. Kiedy ja to wszystko kupiłam :)? Skoro jednak już są, to usiadłam w niedzielę i dziabnęłam dwa wisiorki. Jeden, biało-szaro-niebieski naszyjnik, mówi, że wciąż jeszcze jest nadzieja :). Drugi, bardziej wisior niż wisiorek – długość samego łańcuszka to 82 cm – z optymistyczną soczystą zielenią to idealna propozycja na wiosnę.

Komu takie basiuniowe cuda :)?

Leave a comment »

Natura przede wszystkim – drewniana taca

Tak sobie myślę, że Dwie Pasje coraz bardziej robią się Krzysiowe, a nie moje. Pomysłów mam sporo, ale mało casu, kruca bomba… Na brak czasu natomiast nie narzeka mój mąż (jak ci faceci to robią?), po prostu mówi „Idę do piwnicy” – i idzie :). A piwnica jest miejscem szalenie ciekawym, z mnóstwem różnorodnego sprzętu okołostolarskiego. I tym oto sprzętem mój mąż zrobił niedawno taką piękną tacę z frezowanymi (trudne słowo) nóżkami. Zdolny ten mój mąż (do wszystkiego :)). Co myślicie? Ja jestem nią zachwycona. Niech żyje działalność piwniczna!

Leave a comment »

Zegarmistrz światła… drewniany

Pisałam już kilka razy, że mój mąż jest najlepszy na świecie, prawda? Prawda :). Otóż jest, po raz kolejny się potwierdziło. Widziałam gdzieś ostatnio drewnianą półkę postarzaną opalarką, bardzo mi się podobała i pokazałam ją od razu mężowi. A ten następnego dnia nabył taki sprzęt drogą kupna, poszedł do piwnicy i coś tam dłubał, gmerał, ciął i szlifował… Po czym przyniósł mi taki piękny zegar :). Ja tylko polakierowałam i dodałam znaczniki godzin oraz wskazówki. I takie naturalne cudo nam wyszło (że się tak podepnę pod jego pracę). Jakby ktoś miał leśniczówkę, to taki zegar jak znalazł :)!

Leave a comment »

Walentynkowe serca

Jakiś czas temu kupiłam taki ładny materiał w serca. Spodobał mi się, więc – nie myśląc za dużo – wzięłam kawałek. Potem jak zwykle nie miałam czasu, jak miałam czas, to nie miałam maszyny, a jak miałam maszynę, to nie miałam weny :). Nie jest łatwo to wszystko spiąć! W końcu jednak się udało. Najpierw zrobiłam podkładki na stół – sama takich używam i wiem, że się przydają, więc tu wybór był prosty. Kawałek materiału jednak mi został, a przecież nie lubię, oj, nie lubię nic wyrzucać. Zmierzyłam więc, jakiej ramki potrzebuję – 32 x 31 cm – i zrobiłam zamówienie u najlepszego z mężów. Nawet szybko zadziałał :). Potem tylko pomęczyłam się trochę ze zszywaczem tapicerskim i – voila! Wyszedł obrazek na ścianę. Oto jest, tuż przed Walentynkami – stołowo-jadalniany komplet w serduszka.

Leave a comment »

Choineczka z szyszek modrzewia

Choineczkę tę robiłam chyba chyba ze dwa miesiące. Najpierw zabrakło mi szyszek. Trzeba było pojechać na działkę i dozbierać… trochę czasu minęło. Potem skończył mi się klej – trzeba było jechać do sklepu i kupić… Też mi to trochę zajęło. I wreszcie trzeba było zaczekać, aż mąż zrobi dziurkę – na pień choinki – w brzozie. Tak że tego… jedną ozdobę robiłam tak długo, że generalnie poproszę o odłożenie świąt na jakieś dwa-trzy miesiące, żebym zdążyła jeszcze coś dorobić :).

Ale oto jest. Pierwsza w życiu choineczka prawie w całości re- i upcyklingowa – prawie, bo robiona na kupnym, styropianowym stożku. Ale reszta? Szyszunie nazbierane pod płotem sąsiada. Patyk na pień przytargany z lasu. Żołędzie znalezione na ścieżce w lesie. Czerwone „bombki” to koraliki ze starej bransoletki, białe – koraliki ze starego naszyjnika. Brzozowa podstawa to fragment drewna na opał. Prezenciki to stare ozdoby, które kupiłam na pierwsze święta z moim mężem, ponad 15 lat temu :). No dobra, klej jest nie z odzysku i nieekologiczny, no ale na coś musiałam to przyklejać.

Lubię taką dłubaninkę :). 

 

Leave a comment »

Co nam daje las – jesienny wianek

O matko z córką, jak mnie dawno tu nie było. Mało casu, kruca bomba – jak powiedziałby klasyk :). Ale mimo braku czasu już mnie świerzbiło, żeby coś zrobić, jakoś się wyżyć rękodzielniczo… I nadeszła jesień. A wraz z nią ogrom darów natury – piękne szyszunie, dostojne kasztany, zawadiackie żołędzie, wyniosłe kwiaty dzikiej róży. Nazbierałam, nazachwycałam się, nawdychałam przy okazji tlenu – i usiadłam do pracy. I wczoraj wymodziłam takie wianek – pierwszy w życiu. Cała jestem dumna i blada! Podoba się?

Leave a comment »

Skoro wiosna, to wiadomo – tulipany

Po chusteczniku zostało mi jeszcze czasu i zapału na jedną zakładkę. Zakładka jest większa niż standardowe – mąż mi ją zrobił z resztki jakiejś sklejki :). Serwetkę od kogoś dostałam, a sznurek Krzyś wygrzebał z jakiegoś zakamarka u siebie w drewutniopracowni. Czyli zakładka od początku do końca jest z odzysku. No dobra, klej i lakier kupiłam, ale przecież nikt nie jest doskonały… :).

Zakładka do obejrzenia, pomacania i kupienia w gablotce w Hoteliku Oddech :).
Gdzie również pojawiły się już przepyszne domowe lody od Najs Cream.

Leave a comment »

Chustecznik – klasyka gatunku

Bardzo, oj bardzo dawno nie dekupażowałam. Nie mam czasu, nie mam siły, nie mam weny… Sprawdziło się, o czym mówił kiedyś jeden kandydat – „Niczego nie będzie” :). Po prostu też zmieniło mi się życie, zmieniły mi się priorytety, zmieniły się pasje… Czasem jednak mnie natchnie – i własnie wczoraj natchnęło :). W efekcie powstał klasyczny, elegancki chustecznik, bo nawet w tych eleganckich domach, za przeproszeniem, niekiedy trzeba smarknąć i chusteczki się przydają :). A do chusteczek niezbędny jest chustecznik, to przecież oczywista oczywistość…

Leave a comment »

A może by tak robić świeczki?…

…pomyślałam w zeszłym roku. A że mam długi przewód myślowy, to trochę potrwało, zanim przeszłam od planów do czynów. Nie wszystko od razu, prawda? Kupiłam więc parafinę, knoty, blaszki, zapachy, barwniki i… zaczęłam :). Przy okazji odzyskałam też resztki starych, niespalonych świeczek, których od miesięcy nie wyrzucam, bo „może się do czegoś przydadzą”. No i zyskały drugie życie w nowych świeczkach.

Na razie świeczek wyszło pięć – póki co, nie robię więcej, bo nie mam już ozdobnych słoiczków :).

Jestem przygotowana na nagłe odcięcie prądu :)!

 

Leave a comment »

Z ptaszyskami zawsze się zdąży…

…powiedziałby klasyk :). Ale uwaga, bo odlatują! Nie znam się kompletnie i nie wiem, co to za ptaszki, ale ładne. A jak ładne, to nie mogłam się oprzeć – więc zdekupażowałam. Ptasie podkładki pod kubek polecają się!

Leave a comment »